Przez Krzyż - do Nieba!

"Cykl Matki Czackiej, jaki pozostawiła swoim "dzieciom dużym i małym" w Dyrektorium, wytycznych dla wszystkich w Dziele Lasek. Są to jednak prawdy dla wszystkich, którzy chcieliby żyć pełnią życia. W Dyrektorium dzieli się z nami swoją duchowością, której kształtowanie poddała Jezusowi i Matce Bożej - z tymi, co w Laskach i z tymi, co poza, a już generalnie dla tych z nas, którzy jesteśmy niewidomi na duszy, którzy mamy jeszcze oczy zamknięte na to, co Boże w nas i wokół nas." s. Gabriela

Cierpienie oczyszcza nas ze wszystkiego, co w nas nieczystego.
Matka Elżbieta Czacka - Dyrektorium, Laski, 23 II 1929 r.

1. Ludzie obecnych czasów nie umieją po większej części cierpieć i dlatego jest im źle…
 
Jest faktem niezaprzeczonym, że wszyscy ludzie wcześniej czy później, mniej lub więcej dotkliwie w ciągu swego życia cierpią. Cierpią młodzi i starzy. Już nawet niekiedy dzieci cierpią. Cierpią ubodzy i bogaci. Cierpią i wielcy, i mali tego świata. Dzieje ludzkości nas uczą, że cierpienie towarzyszyło ludzkości od początku jej istnienia. 
 
Są cierpienia, które dotykają naraz całą ludzkość, całe narody. Są cierpienia, które spadają na mniejsze grupy ludzi lub na rodziny. Są cierpienia dręczące pojedynczych ludzi, czasem przez cały ciąg ich życia ich nurtują lub na czas krótszy lub dłuższy im towarzyszą. 
 
Prócz zwykłych cierpień, jakimi są choroby, śmierć, nędza, niedostatek itd., jest cały szereg cierpień wywołanych wprost przez grzechy ludzkie, a często nawet przez wady, które w wielkiej mierze zatruwają życie domowe lub rodzinne w wielu wypadkach.
 
Szczególniej przy obecnej dechrystianizacji społeczeństwa są grzechy, które się bezwstydnie panoszą, przynosząc za sobą cały szereg nieszczęść i cierpień. Między innymi nienawiść i zazdrość pod pozorem uszczęśliwiania ludzkości zatruwają nie tylko życie tym, przeciwko którym się zwracają, ale przede wszystkim unieszczęśliwiają tych, w których sercach się rodzą. 
 
Wśród tych nawet, którzy pozornie używają w pełni życia, ileż ukrytych cierpień, o których dotkliwości nie mają pojęcia ci, którzy im szczęścia i powodzenia zazdroszczą. Świat obecny, pogański, nie rozumie racji cierpienia i buntuje się przeciwko niemu, nie znajdując na nie lekarstwa. Ludzie obecnych czasów nie umieją po większej części cierpieć i dlatego jest im źle.
 
Matka Elżbieta Czacka - O CIERPIENIU - cz. IV - Dyrektorium, Laski, dn. 23 II 1928
 
2. O istnieniu cierpienia na świecie nikt nie wątpi, różnią się tylko ludzie stanowiskiem, jakie zajmują wobec cierpienia… Jeden Kościół katolicki podaje w całokształcie swojej nauki rozwiązanie tego zagadnienia… Mało jest ludzi nawet wśród katolików, szczególniej  u nas, którzy rozumieją, dlaczego jest cierpienie na świecie. Dziwna to rzecz wśród katolików, którzy, gdyby znali całokształt wiary, z pewnością zrozumieliby i to zagadnienie…
 
O istnieniu cierpienia na świecie nikt nie wątpi, różnią się tylko ludzie stanowiskiem, jakie zajmują wobec cierpienia. Jedni chcą za wszelką cenę uniknąć cierpienia, inni się przeciwko niemu buntują i tym więcej cierpią, inni tak są zniechęceni do życia, że nic już w nim dobrego nie widzą. Jedni szukają lekarstwa na cierpienie w wiedzy, drudzy tworzą sobie utopie niemożliwe do zrealizowania. Egoiści, póki sami nie cierpią, uciekają od cierpienia drugich. Inni, szlachetniejsi,  chcą przyjść z pomocą tym, którzy cierpią, ale trudno, by mogli przynieść ulgę, kiedy sami nie widzą lekarstwa.
 
Jeden Kościół katolicki podaje w całokształcie swojej nauki rozwiązanie tego zagadnienia Kościół katolicki oparty na Tradycji i na Objawieniu, na nauce swoich uczonych, Doktorów i Ojców Kościoła. Kościół katolicki wymaga od swoich członków, by przyjmowali całość prawd, które podaje. Nie jest katolikiem, kto jedne prawdy przyjmuje, a drugie odrzuca.
 
Przychodzi mi na myśl porównanie, które jasno da zrozumieć różnicę między stanowiskiem członków Kościoła a stanowiskiem tych, którzy stoją poza nim. Wszystkim prawdopodobnie dobrze znaną jest angielska gra „Puzzle”. Polega ona na tym, że jakikolwiek obrazek kraje się na drobniutkie kawałki. Cała sztuka jest  w tym, by osoba, nie znająca wcale obrazka, cierpliwie, mozolnie, z wielkim trudem, dobrała kawałeczki i z nich utworzyła całość obrazka. 
 
Otóż Kościół katolicki podaje swoim wiernym całość obrazu i żąda od swoich wiernych, by uwierzyli, z jakich części składa się obraz. Dojrzałym uczonym pozwala nawet obraz rozebrać, ale nigdy tak, by cząsteczki jego tak się pomieszały, by przestały stanowić harmonijną całość. Badania te, odbywane pod ścisłym kierunkiem Kościoła, dają swobodę pracy uczonemu, ale Kościół czuwa nad zachowaniem jedności obrazu. Badania takie dodają jeszcze blasku i piękności obrazowi, tj. Kościołowi. Wierni zaś, którzy mają szczęście poznać wszystkie szczegóły obrazu, zachwycają się pięknem i prawdą nauki Chrystusa Pana w Kościele katolickim. 
 
Ci zaś, którzy stoją poza Kościołem lub należą do Kościoła nie znając gruntownie jego prawd, podobni są do tych ludzi, którzy z przerażeniem patrzą na bezsensowność drobnych kawałków, nie mając odwagi zacząć je układać, inni, pracowitsi, próbują czasem przez całe życie układać fragmenty obrazu, widzą beznadziejność tej pracy i oczy mają zamknięte na piękny obraz, którego nie chcą widzieć i dosięgnąć.
 
Kościół katolicki tłumaczy w swojej nauce, dlaczego jest cierpienie na świecie. Nie tylko podaje jego przyczynę, ale, co ważniejsza, ucząc cierpieć podaje na nie lekarstwo. Pan Jezus był prawdziwym człowiekiem tak jak każdy z nas, cierpiał jako człowiek, a wartość Jego cierpienia jako Człowieka-Boga przewyższała ponad wszelką miarę najpotworniejszą ohydę grzechu i dlatego spływają na nas z męki Pana Jezusa potoki łask, które nam dają możność przejścia zwycięsko przez próby konieczne, które wykazać mają naszą miłość i naszą wierność względem Boga, ale także dają nam możność odpokutowania za grzechy nasze i innych ludzi, a także dają nam możność, gdy taką jest wola Boża, przyjmowania na siebie cierpień nie wypływających z konieczności życia.
 
Cierpienie Pana Jezusa większe niż innych. W Kościele mistycznym jesteśmy wszyscy członkami Pana Jezusa. Pan Jezus w nas również podczas męki swojej cierpiał, jeżeli nie chcemy dobrze cierpieć i pomóc Mu w męce, biorąc na siebie drobną cząstkę Jego cierpień, zrzucamy jeszcze na Niego większy ciężar cierpień, tych, w których w miłosierdziu swoim chciał, byśmy udział mieli, a mając udział w krzyżu, moglibyśmy mieć w chwale: „A jeślić synami, tedy i dziedzicami: dziedzicami Bożymi, a społem dziedzicami Chrystusowymi, jeśli jednak współcierpimy, abyśmy też współ byli uwielbieni”(Rz 8, 17).
 
Pan Jezus jako Bóg wiedział, czy odpowiemy Jego łasce, a chociaż zostawia nam wolną wolę, wie z góry w wszechwiedzy swojej, co zrobimy. Mało jest ludzi nawet wśród katolików, szczególniej u nas, którzy rozumieją, dlaczego jest cierpienie na świecie. Dziwna to rzecz wśród katolików, którzy, gdyby znali całokształt wiary, z pewnością zrozumieliby i to zagadnienie.
 
Matka Elżbieta Czacka - O CIERPIENIU - cz. II - Dyrektorium, Laski, dn. 10 III 1928
 
 
3.  Pan Jezus wybrał cierpienie jako drogę swoją i nam kazał iść po tej drodze i naśladować Go w przyjmowaniu cierpienia... Kogo najbardziej kocha, tego tak ściśle z sobą jednoczy, że daje mu żyć swoim życiem. Pozwala mu cierpieć z sobą… Ale dając takie cierpienia z największej swojej miłości, daje jednocześnie pokój i radość w cierpieniu… 
 
Pan Bóg stworzył świat z niczego. Stworzył duchy czyste, stworzył zwierzęta i stworzył człowieka, który jest połączeniem natury zwierzęcej z naturą duchową. Jest stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Stoi w pośrodku stworzenia i od całego stworzenia ma oddawać cześć Bogu. Pan Bóg stworzył człowieka dla jego szczęścia, by brał udział w szczęśliwości Bożej. Tak jak całemu stworzeniu, tak i człowiekowi dał prawo, do którego miał się stosować. 
Człowiek pierwszy, Adam, przekroczył to prawo, za co Bóg go ukarał. Wskutek przekroczenia prawa przyszło na świat cierpienie i śmierć. Nie tylko Adam, ale wszyscy jego potomkowie otrzymali od Boga prawo, do którego stosować się mają. Życie każdego człowieka jest próbą. O ile trzyma się prawa, o tyle dochodzi do nagrody wiecznej. Cierpienie jest próbą albo pokutą, a raczej karą, która się zamienia w pokutę, o ile człowiek dobrze cierpi. 
 
Po grzechu pierworodnym długi okres odrzucenia człowieka przez Boga z obietnicą odkupienia. Wreszcie zmiłował się Bóg nad nieszczęśliwą ludzkością. Zstępuje na świat druga Osoba Trójcy Przenajświętszej, Pan Jezus, Odkupiciel świata, rodzaju ludzkiego, Bóg-Człowiek. Połączenie natury ludzkiej z Bogiem, jedyny w swoim rodzaju tzw. związek hipostatyczny dwóch natur, Boskiej i ludzkiej. Pan Jezus cierpi jako człowiek. Tym bardziej cierpi, że ma Boże widzenie wszystkiego, przede wszystkim okropności grzechu, grzechów całej ludzkości wszystkich czasów, za które przyszedł na świat Bogu zadośćuczynić przez swoje życie, swoją Mękę i swoją śmierć. Przyszedł, by drogę nam wskazać, by nas nauczyć cierpieć, by wysłużyć nam łaski potrzebne nam do dobrego cierpienia. Łaska przeobfita, która przewyższa o całe niebo nasze cierpienie i daje nam możność doskonałego znoszenia naszych cierpień. Dzięki Jego Męce męczennicy byli nieustraszeni i radośni wśród mąk najsroższych. Dzięki Jego miłości dla nieprzyjaciół swoich i dzięki modlitwie Jego za nich na krzyżu my naszych możemy kochać.
 
Pan Jezus żyje i żyć będzie do końca wieków w swoim Kościele mistycznym. Żyje w każdym z nas. Jesteśmy raną albo zdrowym Jego ciałem. W nas podczas Męki swojej cierpiał lub otrzymywał pociechę i pomoc. Jako człowiek cierpiał, jako Bóg miał widzenie wszystkiego poza czasem. 
 
Pan Jezus wybrał cierpienie jako drogę swoją i nam kazał iść po tej drodze i naśladować Go  w przyjmowaniu cierpienia. Cierpieniem nas odrywa od ziemi, tego padołu płaczu, i każe nam tęsknić do Ojczyzny niebieskiej, dla której jesteśmy stworzeni. Cierpieniem dobrze przez nas zniesionym przykuwa nas, jednoczy nas najściślej z sobą. Wychowuje nas, dając nam na przemiany cierpienie i pociechę. Kogo najbardziej kocha, tego tak ściśle z sobą jednoczy, że daje mu żyć swoim życiem. Pozwala mu cierpieć z sobą i za siebie to, co by sam inaczej w swojej Męce wycierpiał. Ale dając takie cierpienia z największej swojej miłości, daje jednocześnie pokój i radość w cierpieniu, daje przedsmak nieba. Daje odczuć rozkosz, którą ma w obcowaniu z synami człowieczymi.
 
Matka Elżbieta Czacka - O CIERPIENIU - cz. III - Dyrektorium, Warszawa, dn. 25 I 1928
  
4. Ufać Bogu, że krzywdy człowiekowi nigdy nie zrobi, chociaż karci i próbuje, ale przeciwnie, otacza jednocześnie człowieka i zalewa go potokami łask… Te łaski sprawiają, że człowiek mający głęboką wiarę… stoi nieustraszony wobec cierpień, które go spotykają… 
 
Wiara sprawia, że człowiek przyjmuje każde cierpienie z głębokim przeświadczeniem, że Bóg je dopuszcza dla uświęcenia jego. Rozumie wtedy rację cierpienia. Nie tylko przyjmuje je z poddaniem się woli Bożej, ale nawet z wdzięcznością. Chociaż cierpi bardzo, z miłością zwraca się ku Bogu, bo wie, że za tym cierpieniem jest miłosierna Opatrzność Boża, która chce jedynie dobra jego. 
 
Człowiek żyjący z wiary nie tylko ze spokojem i radością nawet przyjmuje większe cierpienia. Przyjmuje on w ten sam sposób wszelką przeciwność, która go spotyka. Wiara ta sprawia, że z męstwem i z wytrwałością wszystkie cierpienia swoje znosi. Ufać Bogu, że krzywdy człowiekowi nigdy nie zrobi, chociaż karci  i próbuje, ale przeciwnie, otacza jednocześnie człowieka i zalewa go potokami łask płynących z Męki Pana Jezusa. Te łaski sprawiają, że człowiek mający głęboką wiarę we wszystkie prawdy, których Kościół uczy, stoi nieustraszony wobec cierpień, które go spotykają. 
 
Tołstoj gdzieś powiedział (Wojna i pokój), że ludzie najwięcej podłości popełniają ze strachu przed cierpieniem i przed śmiercią. To jest wielka prawda. Człowiek, który wierzy, że cierpienia tej ziemi są niczym wobec szczęścia, które będzie miał jako nagrodę za nie w niebie, ten z porządku rzeczy będzie ze spokojem przyjmował cierpienia, które go spotykają. „Albowiem mam za to, iż utrapienia tego czasu niniejszego nie są godne przyszłej chwały, która się w nas objawi” (Rz 8, 18). 
 
Cierpienie, przyjmowane z wiarą w celowość tego cierpienia, daje rozwiązanie całego zagadnienia cierpienia. Kto na podstawie cnót teologicznych (wiara, nadzieja, miłość) żyje, idzie za wskazówkami dekalogu. Cnoty kardynalne (roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie, męstwo) uczą go, co mu wolno, a co mu zabroniono. Wszelkie ślady grzechów głównych tępi w sobie, bo wie, że są źródłem wszystkich jego złych uczynków, i dlatego nawet z myśli swoich je ściga, i skłonności nawet złe, które w sobie spostrzega, stara się za pomocą modlitwy i aktów przeciwnych zamieniać na cnoty.
 
Życie człowieka żyjącego z wiary, choć na pozór często szare i nudne, jest w rzeczywistości pełnym treści i światła. W swoich obowiązkach widzi on wyraz woli Bożej i dlatego stara się je spełnić dokładnie z miłości ku Niemu. Ma drogę jasno wytkniętą przed sobą i dlatego ze spokojem idzie naprzód, nie oglądając się na żadne względy ludzkie. Co za wolność w tej zależności jedynie od Boga. Dary Ducha Świętego, które przepełniają duszę człowieka mającego Miłość w duszy, tę królową cnót teologicznych, sprawiają, że żyje              w pełni życiem nadprzyrodzonym. Przeciwności, trudności i wszelkie cierpienia są szczeblami, po których coraz wyżej się ku Bogu wznosi. „Dobremu – mówi święty Paweł – wszystko ku dobremu się obraca”. Do tej pełni życia Bożego wszyscy ludzie są powoływani, nie tylko zakonnicy. Wszystkich Pan Jezus zaprasza, by przyszli zakosztować, „jak słodki jest Pan”. Do wszystkich Pan Jezus powiedział: „Jarzmo moje lekkie,  a brzemię moje słodkie” (Mt 11, 30). Powiedział również do wszystkich: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy obarczeni jesteście, a ja was ochłodzę” (Mt 11, 28).
 
Matka Elżbieta Czacka - O CIERPIENIU - cz. I  - Dyrektorium, Laski, dn. 23 II 1928
 
5. Gdy człowiek raz zrozumie do gruntu, że cierpienie jest w życiu czynnikiem oczyszczającym uzdrawiającym duszę, że jest mu wprost od Boga danym, wówczas każde cierpienie, każda przeciwność nawet, obracać mu się będzie na pożytek…
  
Bywają w życiu niektórych ludzi wielkie katastrofy, które druzgoczą, łamią, rwą i przewracają wszystko. Nic już nie pozostaje z tego, co wiązało z życiem. Uderzenie jest tak mocne, że za jednym zamachem ogołaca człowieka ze wszystkiego. Prócz miażdżącego bólu, zdaje się, że już nic jemu nie pozostaje. Bóg jest wtedy najbliżej.
 
Szczęśliwy ten człowiek, jeżeli wśród bólu, wyzwolony ze wszystkiego, tylko Boga szuka i Jego znajdzie. Wtedy pozostaje tylko dusza i Bóg, Bóg i dusza. Wtedy wśród cierpienia i bólu zaczyna człowiek nowe życie, życie pełne radości i szczęścia wśród cierpień, bólu i łez. Bóg mu dał to szczęście, „którego świat nie dawa” (por. J 14, 27).  Dał mu szczęście, które jest przedsmakiem nieba. Szczęśliwe te dusze, bo one prawdziwie przez Boga wybrane. Niech tylko do końca życia tylko Boga szukają. 
 
Tacy ludzie pozornie żyją tym życiem, co wszyscy. Podjęte obowiązki spełniają jak najwierniej. Życie to jednak już jest zupełnie innym. Życie tu na ziemi już jest skończone. Realnym dla nich życiem jest życie nadprzyrodzone, życie z Bogiem. Toteż najcięższymi wtedy momentami są chwile, kiedy Bóg się ukryje znowu przed nimi. Nic im wtedy już nie pozostaje. Wtedy znowu następuje próba wiary. Trwać w niej powinni tak długo, jak się Bogu podoba. Niech wtedy nie szukają pociechy u ludzi. Bóg jest blisko. Po chwilach ciemności przyjdą znowu tym jaśniejsze chwile.
 
Gdy człowiek raz zrozumie do gruntu, że cierpienie jest w życiu czynnikiem oczyszczającym i uzdrawiającym duszę, że jest mu wprost od Boga danym, wówczas każde cierpienie, każda przeciwność nawet, obracać mu się będzie na pożytek. Wtedy nauczy się tej wielkiej prawdy, że po każdym cierpieniu dobrze zniesionym wzbogaconą została jego dusza w skarby łask, które z całą oczywistością mu się okazują. 
 
Zwykle po okresach cierpień dobrze zniesionych następuje okres wielkiego pokoju, pociechy i radości. Wtedy człowiek wyraźnie widzi to działanie Boga, opiekującego się specjalnie i z wielką miłością każdym swoim stworzeniem, jakby tylko nim jednym miał się opiekować i zajmować. Co za radość czuć się bezpiecznym  w ręku Boga. W stosunkach z ludźmi co za spokój daje przeświadczenie, że Bóg używa ich często za narzędzie do udoskonalania nas. Nawet jeżeli nam wielką przykrość wyrządzają, jeżeli zwłaszcza mają dobrą intencję w tym, co robią, mogą być wobec Boga w porządku, a przykrość, której od nich doznajemy, oczyszcza w nas wiele ukrytych źródeł złego. 
 
Przeciwności wykazują nam, jak słabymi jesteśmy, a jak bardzo pomocy Bożej potrzebujemy. W tej słabości jest początek doskonałości, wtedy człowiek przestaje ufać sobie, a coraz więcej ufa Bogu i tylko w Nim całą swoją nadzieję pokłada. „In Te Domine speravi, non confundar in aeternum”( z łac. hymnu Te Deum: W Tobie, o Panie, nadzieję pokładam, niechże nie będę zawstydzony na wieki).
 
Życie każdego człowieka jest pełne drobnych, ale dotkliwych przykrości, które jeżeli są brane z punktu widzenia wiary, przestają być przykrością. Np. przykrą jest z początku każdemu uwaga, mniej lub bardziej delikatnie zrobiona. Najczęściej ludzie obecnych czasów obrażają się na tych, którzy im tę przykrość wyrządzają, okazują swoje niezadowolenie, mają żal do sprawcy przykrości. Ten żal chwilowy zmienia się często w antypatię, czasem w nienawiść. Wyobrażają sobie, że dlatego ich ta przykrość spotkała, że sprawca jej jest niesprawiedliwy, uprzedzony. Że sam ma takie lub inne wady i te wady zaczynają śledzić. Rozgoryczają się coraz bardziej, czują się nieszczęśliwymi. 
 
Człowiek zaś, który na tę samą rzecz patrzy w duchu wiary, od razu zda sobie sprawę, że przykrość, która go spotkała, dlatego jest mu tak bolesną, że przyczyna zewnętrzna, która ją wywołała, trafiła w nim samym na coś złego, coś jeszcze nieoczyszczonego, np. na miłość własną, która go boli. Jeżeli ten człowiek ma sumienie w porządku, nie tylko się nie będzie gniewał na sprawcę przykrości, ale przeciwnie, będzie mu wdzięczny, że dzięki niemu może się z jakiejś wady poprawić.
 
Matka Elżbieta Czacka - O CIERPIENIU - cz. V - Dyrektorium, Laski, dn. 26 II 1928
  
6. „Człowiek jest terminatorem, cierpienie jego mistrzem. I nikt nie poznał samego siebie, dopóki nie cierpiał”. Całe życie człowieka jest szkołą cierpienia. Dziwnie mało ludzie korzystają z tej szkoły.…

Szczęśliwy człowiek, który umie przyjąć cierpienie w całej nagości wprost od Boga. Takie cierpienie bez żadnych domieszek własnych trwa tak długo, jak Bogu się podoba. Tak długo trwa, aż oczyści i wypali to, co Bogu w duszy przeszkadza. Co hamuje swobodę Ducha Świętego w duszy. Do końca życia ciągle coś innego, coś nowego do oczyszczenia i spalenia. Bóg w miłosierdziu swoim umie poruszać i odwracać na wszystkie strony wszystko, co się w duszy znajduje, a o czym sam człowiek najlepiej siebie znający nie ma nawet pojęcia. 
 
„L’homme est un apprenti, la douleur est son maître. Et nul ne se connait, tant qu’il n’a pas souffert” (Alfred de Musset - 1810-1857: Człowiek jest terminatorem, cierpienie jego mistrzem. I nikt nie poznał samego siebie, dopóki nie cierpiał). Całe życie człowieka jest szkołą cierpienia. Dziwnie mało ludzie korzystają z tej szkoły.
 
Spotyka się czasem ludzi starych, którzy najmniejszej przeciwności znieść nie umieją. Bywa nawet, że uważają się za pobożnych. Naśladowanie Chrystusa Pana mówi, że: „wielu ludzi idzie za Panem Jezusem aż do łamania chleba, ale niewielu chce z Nim pójść na Golgotę”
 
Nie ma prawdziwej miłości Pana Jezusa, kto nie chce współcierpieć z Nim tu na ziemi. Sam Pan Jezus powiedział: „Kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój na ramiona swoje i naśladuje Mię”( Mt 16, 24; Mk 8, 34; Łk 9, 23).
 
„La patience longue et constante dans les maux est une pénitence très efficace pour effacer les péchés, que Dieu ne punit pas deux fois et en les punissant en cette vie, il nous marque par là, quil ne les punira pas dans l’autre”. (z Naśladowania Chrystusa Pana, Poitiers 1827 r., księga III, rozdz. XIX: Długa i wytrwała cierpliwość w bólu jest bardzo skuteczną pokutą zmazującą grzechy, których Bóg nie karze dwa razy, skoro karze za nie w tym życiu, pozwala nam zrozumieć, że nie będzie za nie karał w życiu przyszłym). Cierpienie trzeba również umieć przyjmować jako należną sobie pokutę za grzechy. Któż może powiedzieć, że nie ma za co w życiu pokutować. Cierpienie dobrze przyjęte jest pokutą, jest czyśćcem. Co za szczęście móc po skończonym życiu wprost pójść do nieba. Na to Pan Jezus nic więcej od nas nie wymaga, tylko tego, byśmy na każdy dzień krzyż nasz codzienny cierpliwie dźwigali z miłości ku Niemu.
 
Bez tej nadziei i ufności w Opatrzność Bożą, któż by mógł i umiał cierpliwie znosić długie choroby, kalectwa trwające całe czasem życie.
 
Matka Elżbieta Czacka - O CIERPIENIU - cz. VI - Dyrektorium, Laski, dn. 7 III 1928


7. Wiele osób myśli, że ten dobrze cierpi, który tak jest obojętnym na cierpienie, że już wcale nie cierpi. Jest to bardzo mylnym przekonaniem. Prawdą jest, że cierpienie nie byłoby nim, gdyby nie sprawiało bólu... 
  
Wiele osób myśli, że ten dobrze cierpi, który tak jest obojętnym na cierpienie, że już wcale nie cierpi. Jest to bardzo mylnym przekonaniem. Prawdą jest, że cierpienie nie byłoby nim, gdyby nie sprawiało bólu. Jeżeli jednak osoba dotknięta cierpieniem rozumie, że to cierpienie jest dopuszczeniem Bożym lub łaską specjalną, chociaż cierpi bardzo, jednak w modlitwie, w dobrym przygotowaniu się do cierpienia znajduje moc, pokój  i radość, które są nagrodą za poddanie się woli Bożej. 
 
Zwykle zbliżające się cierpienie wywołuje obawę. Tę obawę zwalczać się powinno aktami ufności w miłosierdzie i dobroć Bożą. Gdy samo cierpienie całym ciężarem spadnie na człowieka, wówczas tym bardziej, w burzy, rozterce, zamieszaniu, tylko Boga szukać należy. Modlitwa da siłę do opanowania się i do trzymania w karbach zbolałego serca. Póki się bardzo cierpi, trzeba unikać ludzi, natomiast cały swój ból Bogu przynosić i u Niego jedynie szukać pociechy i ratunku. Gdy tak ofiarowuje się cierpienie swoje Bogu bez ustanku, dochodzi ono jakby do punktu kulminacyjnego, przemienia się ono w wielką radość lub Bóg je cudownie odbiera.
 
Cierpienia swoje trzeba jak najmniej ludziom pokazywać przede wszystkim dlatego, że w gruncie rzeczy zwykle ich nużą i nudzą, po drugie dlatego, że pokazywanie swoich cierpień upoważnia ludzi do wchodzenia w tajniki serca, które właściwie należą do Boga i tylko przed spowiednikiem lub przed prawdziwym i mądrym przyjacielem wyjawione być powinny. „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy cierpicie i obciążeni jesteście, a ja was ochłodzę”, powiada Pan Jezus (Mt 11, 28). Cierpienie jedynie wobec Boga oczyszcza je od wszystkich niepotrzebnych dodatków, które tak zwiększają ciężar cierpienia, tj. z obaw przed przyszłością, które wyobraźnia podsuwa, i rozmyślania, i powiększania przez wyobraźnię tego, co i tak jest dość bolesnym.
 
W cierpieniu doskonałym lekarstwem jest praca. Praca absorbująca, która nie pozwala nad  sobą się rozczulać. Doskonałe i wierne spełnienie obowiązku, choćby się go spełniało w poczuciu śmierci, jak nakręcony automat. Wśród cierpienia i zajęć ciągły powrót myślą do Boga. 
 
Jeżeli chodzi o fizyczne cierpienia, gdy choroba przykuwa do łóżka, wtedy również nie przez długie modlitwy, na które chory zupełnie zdobyć się nie może, ale przez ciągłe ofiarowanie Bogu swego cierpienia i przez prośbę o ratunek i o łaskę dobrego cierpienia trzeba z miłością i dziękczynieniem cierpienie przyjmować. Gorączkowe szukanie ulgi w pomocy lekarskiej nie tylko nic nie pomoże, ale przeciwnie, ból zwiększy. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie należy szukać tej ulgi. Przeciwnie, można jej szukać, a nawet należy, tylko ze spokojem, roztropnością i poddaniem się woli Bożej.
 
Matka Elżbieta Czacka - O CIERPIENIU - cz. VII - Dyrektorium,  Laski, dn. 30 I 1928
 

8. Im dusza bliżej Boga, im bardziej przyjmuje cierpienie wprost od Niego, tym wolniejszą jest od tych dodatkowych cierpień. W tym właśnie leży różnica między cierpieniem chrześcijańskim a pogańskim… Chrześcijanin nie cierpi w ogłuszeniu i w odrętwieniu, odsuwając się jakby od cierpienia. Cierpi on  z całą samowiedzą. Wie, że jest członkiem Ciała Mistycznego Pana Jezusa. Przyjmuje wraz z cierpieniem łaski płynące z męki Pana Jezusa, te łaski dają mu siłę do zupełnego panowania nad cierpieniem. Doznaje potęgi tej łaski przewyższającej o wiele ciężar cierpienia…
 
Każde cierpienie prócz głównej przyczyny, która je wywołuje, najczęściej komplikuje się mnóstwem drobniejszych cierpień, które powiększają niezmiernie ciężar właściwego cierpienia.
 
Im dusza bliżej Boga, im bardziej przyjmuje cierpienie wprost od Niego, tym wolniejszą jest od tych dodatkowych cierpień. W tym właśnie leży różnica między cierpieniem chrześcijańskim a pogańskim. 
 
Istniały wprawdzie szkoły pogańskie, jak np. stoików, którzy zwalczali cierpienie anihilując je, hartując się w ten sposób, by już cierpienia nie odczuwać. Buddyści również cierpią w ten sposób, że wprowadzają się w jakiś stan znieczulenia, który już właściwie przestaje być cierpieniem. 
 
Nie w ten sposób cierpi chrześcijanin. Nie cierpi w ogłuszeniu i w odrętwieniu, odsuwając się jakby od cierpienia. Cierpi on z całą samowiedzą. Wie, że jest członkiem Ciała Mistycznego Pana Jezusa. Przyjmuje wraz z cierpieniem łaski płynące z męki Pana Jezusa, te łaski dają mu siłę do zupełnego panowania nad cierpieniem. Doznaje potęgi tej łaski przewyższającej o wiele ciężar cierpienia. Wśród cierpienia utwierdza się przez modlitwę w Wierze, Nadziei i Miłości i wpatrując się w mękę Pana Jezusa czerpie z niej siły do przetrwania swojej męki. 
 
Im silniejsza Wiara, Nadzieja i Miłość, tym większy pokój w cierpieniu. Jakim strasznym ciężarem jest niepokój i zamieszanie w duszy.
 
Drugą przyczyną dodatkowych cierpień, i cierpień bardzo dotkliwych, jest zetknięcie się zewnętrznych przeciwności z nieoczyszczonymi i nieokiełznanymi namiętnościami w duszy. Prawdziwy chrześcijanin zna z teorii i z praktyki tych nieprzyjaciół, których ma w sobie.* Rozumie, że wrogiem jego nie jest przeciwność, która wywołuje bunt w duszy. Nie sprzymierza się z namiętnością, która złe rady mu daje, a stara się przez modlitwę zwyciężyć wroga wewnętrznego, który usiłuje odebrać mu spokój, by stać się panem sytuacji.
 
Jasne sumienie i umiłowanie prawdy sprawią, że dusza w każdej okazji zwyciężać będzie siebie i w ten sposób uniknie w przyszłości ogromnej ilości niepotrzebnych cierpień.
 
Trzecią niepotrzebną przyczyną cierpień są niepokoje, które nieopanowana wyobraźnia podsuwa chętnie, która przedstawia czasem powody cierpień, często istniejące powiększa. Rozum swój należy tak wyćwiczyć, by umiał krytycznie  przyjmować to, co wyobraźnia mu przedstawia. Bronić się trzeba od działania pod wpływem jakichś nieokreślonych tzw. nastrojów. 
 
Niepotrzebną również przyczyną cierpień jest wpatrywanie się w swoje cierpienia, analizowanie ich zbytnie. Lekarstwem najlepszym na to jest spojrzeć na rany Pana Jezusa lub przyjść z pomocą jakiejś prawdziwej niedoli ludzkiej.
 
___________________________
* Św. Tomasz z Akwinu w swojej Summie teologicznej w tomie X w części pt. „Uczucia”, wylicza 11 namiętności: 1. Miłość; 2. Pożądanie; 3. Przyjemność, 4. Nienawiść, 5. Wstręt, 6. Smutek, 7. Nadzieja, 8. Zuchwałość, 9. Obawa, 10. Rozpacz, 11. Gniew

O CIERPIENIU - cz. VIII - Laski, dn. 7 III 1928


9. Największą sumę cierpień przynoszą niewątpliwie na świat grzechy ludzkie... Nikt temu nie zaprzeczy, że niektóre grzechy sprowadzają jako następstwo ciężkie choroby, które nie tylko dotykają tych, którzy je popełnili, ale często przechodzą na ich potomstwo. Nie tylko grzechy, ale wady charakteru ile złych następstw pociągają za sobą…
 
Największą sumę cierpień przynoszą niewątpliwie na świat grzechy ludzkie. Skutki grzechów są widoczne i oczywiste nie tylko dla ludzi wierzących. Nikt temu nie zaprzeczy, że niektóre grzechy sprowadzają jako następstwo ciężkie choroby, które nie tylko dotykają tych, którzy je popełnili, ale często przechodzą na ich potomstwo.
 
Nie tylko grzechy, ale wady charakteru ile złych następstw pociągają za sobą. Jak często ognisko domowe zatruwa trudny i przykry charakter jednego choćby członka rodziny. Wskutek nieopanowania lub opryskliwości jednej osoby ileż ludzi wokoło cierpi. Mało o tym ludzie myślą, czy wkoło siebie potrafią stworzyć pogodną i miłą atmosferę. Smutek i usposobienie drażliwe i nierówne jest przyczyną wielu cierpień w otoczeniu. Dość jest na świecie cierpień nieuniknionych, by bez potrzeby sobie i drugim zatruwać życie. 
 
Wewnętrzne usposobienie człowieka nie jest zawsze od niego samego zależnym. Może wypływać ze stanu zdrowia lub z innych jakich powodów. Na zewnątrz jednak przy właściwym urobieniu i panowaniu nad sobą nie powinno w niczym wpływać na spełnienie obowiązku i na sposób obcowania z ludźmi. 
 
Obecnie zanadto przyzwyczajono się usprawiedliwiać stanem nerwów. To, co dawniej nazywano złym wychowaniem, nieopanowaniem i nieurobieniem, jest tolerowane nawet u dzieci i w końcu nikt żadnego wysiłku nie robi, by z wad się poprawiać i umieć się przezwyciężyć. Ludzie tacy są sami nieszczęśliwi i za sobą wszędzie nieszczęście, smutek i niezadowolenie przynoszą. Ile dobrego przynoszą ludzie o pogodnym i wesołym usposobieniu. Nie trzeba jednak myśleć, że do tego, by mieć takie usposobienie, dochodzi się bez wysiłku i bez pracy. W trudnych chwilach bez wyrobienia charakteru nie może być mowy o zachowaniu spokoju i pogody.
 
Matka Elżbieta Czacka - O CIERPIENIU - cz. IX - Dyrektorium, Laski, dn. 8 III 1928
 

10. Bóg nigdy nie da więcej, niż człowiek może znieść… We wszystkich cierpieniach: Pax et gaudium in Cruce… 
 
„Kto chce za mną iść, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój na ramiona swoje i niech naśladuje Mnie”(Mt 16, 24; Mk 8, 34; Łk 9, 23).
 
Przyjmować z ręki Bożej wszystko, co Bóg jako cierpienie, trud, upokorzenie dopuści lub ześle na każdy dzień. Doskonałe i wierne spełnianie wszystkich swoich obowiązków względem Boga, względem bliźnich i względem samych siebie. Nie szukanie nadzwyczajnych umartwień, a doskonałe znoszenie tych, które Bóg na każdy dzień da tyle, ile potrzeba. W tym także wiarę swoją ćwiczyć, by wszystko przyjmować z ręki Bożej. Bóg nigdy nie da więcej, niż człowiek może znieść. 
 
Umieć też z wdzięcznością i w duchu wiary przyjąć pociechę, odpoczynek i ochłodę w cierpieniach.
 
Nie nazywać mianem krzyża i nie udawać męczenników, jeżeli mamy jakieś przykrości wypływające z naszych ułomności: miłości własnej nieujarzmionej, braku umartwienia itd., a przyjąć je jako zasłużoną pokutę za nasze grzechy, a może w szczególności za ten grzech lub niedoskonałość, który był przyczyną tej przykrości. We wszystkich cierpieniach: Pax et gaudium in Cruce (pokój i radość w Krzyżu)
 
Matka Elżbieta Czacka - O CIERPIENIU - cz. X - Dyrektorium
 
11. Na dnie niecierpliwości leży brak wiary w Opatrzność Bożą, która rządzi światem i odkąd go stworzyła… Ten brak wiary sprawia, że człowiek nie widzi w świetle nadprzyrodzonym przeciwności, cierpień i nieszczęść, które go spotykają… Pycha, zmysłowość i nieujarzmione namiętności zasłaniają człowiekowi oczy… Nie widzi Boga, który dopuszcza przeciwności dla uświęcenia człowieka i daje moc do opanowania siebie i do przechodzenia poprzez przeciwności i trudności w zupełnym opanowaniu  i spokoju…
 
Na dnie niecierpliwości leży brak wiary w Opatrzność Bożą, która rządzi światem i odkąd go stworzyła, utrzymuje wszystkie stworzenia prowadząc je do celu przez siebie wytkniętego. Ten brak wiary sprawia, że człowiek nie widzi w świetle nadprzyrodzonym przeciwności, cierpień i nieszczęść, które go spotykają. Nie umie się wznieść ponad świat materialny, nie ma przed oczyma Boga, który przez swoje stworzenia lub bezpośrednio przygotowuje człowiekowi drogę do wieczności, do nieba, poprzez różne zdarzenia i warunki życia próbując jego siły, a jednocześnie dając mu łaskę potrzebną do uświęcenia się wśród tych zdarzeń i warunków, w których się znajduje.
 
Pycha, zmysłowość i nieujarzmione namiętności zasłaniają człowiekowi oczy. Widzi on wtedy tylko najbliższego sprawcę przykrości, nie umie się wznieść wobec niej aż do Boga, który dopuszcza przeciwności dla uświęcenia człowieka i daje moc do opanowania siebie i do przechodzenia poprzez przeciwności i trudności w zupełnym opanowaniu i spokoju, z wolą zwróconą ku Bogu wśród walki toczącej się wkoło niego, a czasem nawet w niższej części jego duszy, wywołując w niej burzę i zamęt, trzymane w karbach przez wolę zjednoczoną z Bogiem.
 
Matka Elżbieta Czacka - O CIERPIENIU - cz. XI - Dyrektorium, Laski, dn. 20 I 1929
 

12. Starajmy się oczyszczać ze wszystkiego, co może być nieporządkiem w naszej duszy, starajmy się widzieć zło w nas samych, wtedy nerwy nasze będą posłusznie spełniały swoje przeznaczenie i nie będą płatały nam nieprzyjemnych figlów…
 
W obecnych czasach ludzie tak przywykli do usprawiedliwiania się stanem swoich nerwów, że mało kto zdaje sobie sprawę, że powinien się o to starać, by nic nie było w stanie wyprowadzić go z równowagi. Obecnie najmniejsza nawet przykrość wystarcza, by zupełnie rozstroić najzdrowszego na pozór człowieka. Zamiast myśleć wtedy o swoich nerwach, niech zajrzy do głębi swojej duszy, niech sprawdzi, co jest przyczyną niepokoju. Najczęściej zadraśnięta miłość własna, pycha, która się nie chce upokorzyć, zmysłowość, która nie chce być umartwioną, wyobraźnia nieopanowana potęguje jeszcze przyczynę rozstroju. 
 
Wtedy zamiast rozmyślać o swoich rzekomych nieszczęściach i swoich rozstrojonych nerwach daleko lepiej uspokoić się w Bogu, przyjąć z poddaniem się Jego woli przenajświętszej doznaną przykrość lub upokorzenie, modlić się za sprawców przykrości.
 
Bądźmy jednak pewni, że przyczyna złego leży w nas samych, w naszych nieopanowanych namiętnościach. Zewnętrzna przyczyna wyzwoliła w danej chwili zło znajdujące się w nas samych. Nie czekajmy więc okazji, ale starajmy się oczyszczać ze wszystkiego, co może być nieporządkiem w naszej duszy, starajmy się widzieć zło w nas samych, wtedy nerwy nasze będą posłusznie spełniały swoje przeznaczenie i nie będą płatały nam nieprzyjemnych figlów. Gdy życie zorganizowane rozsądnie (dostateczna ilość snu i pożywienia), wówczas w Bogu szukać należy równowagi i spokoju.
 
Matka Elżbieta Czacka - O CIERPIENIU - cz. XII - Dyrektorium, Laski, dn. 14 IX 1928
  
13. Ludzie obecnych czasów tak zwykli są tłumaczyć stany swojej duszy (niepokój, zamieszanie, burze wewnętrzne) jedynie stanem swoich nerwów, że nie umieją znaleźć rady na te stany duszy tam, gdzie jedynie znaleźć by ją mogli… Biedni ludzie i smutne czasy. W cierpieniach swoich zapomnieli ludzie o jedynym ratunku, o jedynym lekarstwie. Zapomnieli, że jedynym dawcą pokoju jest Bóg, że daje On ten pokój za cenę zachowania Jego prawa, Jego przykazań…
 
Ludzie obecnych czasów tak zwykli są tłumaczyć stany swojej duszy (niepokój, zamieszanie, burze wewnętrzne) jedynie stanem swoich nerwów, że nie umieją znaleźć rady na te stany duszy tam, gdzie jedynie znaleźć by ją mogli. Niewątpliwie stan nerwów i zdrowia wpływa na stan duszy, ale stan duszy o wiele większy wpływ ma na zdrowie i na stan nerwów. 
 
To hołdowanie wszechwładnemu panowaniu nerwów sprawia, że ludzie stają się igraszką tych nerwów, czują się nieszczęśliwi i wszystkich unieszczęśliwiają wkoło siebie. Są słabi, nic znieść nie umieją. Lada przeciwność ich zniechęca i czyni niezdolnymi do czynu. Lekarze zalecają brom i rozrywki, a stan nerwów, zamiast się poprawiać, coraz się pogarsza. 
 
Biedni ludzie i smutne czasy. W cierpieniach swoich zapomnieli ludzie o jedynym ratunku, o jedynym lekarstwie. Zapomnieli, że jedynym dawcą pokoju jest Bóg, że daje On ten pokój za cenę zachowania Jego prawa, Jego przykazań, i że przede wszystkim w modlitwie trzeba szukać pokoju, siły i światła na drogę życia. Nie w modlitwie powierzchownej i płytkiej, ale w głębokim zetknięciu się duszy wprost z Bogiem. W modlitwie długiej, ciężkiej, krwawej, w zupełnym ogołoceniu duszy. 
 
W modlitwie takiej dusza się spala. W zetknięciu z Bogiem dusza się spala, oczyszcza i przemienia, Bóg coraz bardziej bierze duszę w swoje posiadanie. Pokój, moc i radość powoli wracają. Bóg zwyciężył.
 
O biedni, biedni ludzie, którzy nie w Bogu szukają pokoju i siły do życia.
 
Matka Elżbieta Czacka - O CIERPIENIU - cz. XIII - Dyrektorium, Laski, dn. 22 VII 1929

 
14. Jednym z następstw grzechu pierworodnego jest choroba... Posłuszeństwo i przystosowywanie się w duchu wiary do warunków ochroni od tej najgorszej choroby, tj. od przesady i dziwactw…
 
Jednym z następstw grzechu pierworodnego jest choroba... Pierwszym warunkiem właściwego stosunku do choroby jest uproszenie sobie łaski wyzbycia się obawy o swoje zdrowie a uproszenie sobie jednocześnie roztropności…
 
Choroby można podzielić na trzy zasadnicze grupy: do pierwszej należą choroby gwałtowne, epidemiczne lub infekcyjne; do drugiej – choroby chroniczne, które w pewnym momencie mogą grozić życiu; do trzeciej należą długie i przewlekłe dolegliwości nie grożące życiu,  a bardzo czasami bolesne i dokuczliwe dla osób przez nie dotkniętych.
 
Pierwszym warunkiem właściwego stosunku do choroby jest uproszenie sobie łaski wyzbycia się obawy o swoje zdrowie a uproszenie sobie jednocześnie roztropności w zastosowywaniu zasad higieny, unikając przy tym przesady, która łatwo przemienia się w dziwactwa.
 
Posłuszeństwo i przystosowywanie się w duchu wiary do warunków ochroni od tej najgorszej choroby, tj. od przesady i dziwactw. Każda choroba fizyczna pociąga za sobą cały szereg cierpień moralnych. Dlatego w chorobie szczególniej trzeba czuwać nad wyobraźnią, która istniejące rzeczywiście cierpienia fizyczne lub moralne usiłuje zwiększać i potęgować do rozmiarów niezgodnych z rzeczywistością.
 
Matka Czacka - O CIERPIENIU - cz. XIV - Dyrektorium, Laski, dn. 7 VIII 1928
 

15. Bez umartwienia nie może być życia wewnętrznego. Od dobrego zrozumienia, na czym ono polega, zależy cała świętość człowieka. Tak się oddać Bogu, by stać się rzeczą i narzędziem w Jego ręku. Przyjmować z ręki Jego wszystkie umartwienia wewnętrzne lub zewnętrzne, które przez warunki, okoliczności, obowiązki lub ludzi na nas dopuszcza. Z pokorą rozumieć i poddawać się prawu Bożemu…
 
Bez umartwienia nie może być życia wewnętrznego. Od dobrego zrozumienia, na czym ono polega, zależy cała świętość człowieka. Tak się oddać Bogu, by stać się rzeczą i narzędziem w Jego ręku. Przyjmować z ręki Jego wszystkie umartwienia wewnętrzne lub zewnętrzne, które przez warunki, okoliczności, obowiązki lub ludzi na nas dopuszcza. Z pokorą rozumieć i poddawać się prawu Bożemu przywiązanemu do natury ludzkiej (potrzebę snu, pożywienia), kierując się rozumem i roztropnością. Umieć przyjąć pokornie i z wdzięcznością z ręki Bożej potrzebny odpoczynek czy pociechę, nie szukając ich i nie zatrzymując się na przyjemności. Umieć przyjąć choćby największe umartwienia z zupełnym wyrzeczeniem się siebie, jeżeli wypływają z warunków życia, gdyż im towarzyszy specjalna łaska. Natomiast nie sięgać zuchwale po dobrowolne umartwienia, do których Bóg nie powołuje, do których nie dorośliśmy i które są pokusą pychy, zasłaniającej nam naszą małość i naszą nędzę.
 
Gdy jednak Bóg do wielkich i nadzwyczajnych umartwień jaką duszę powołuje, da jej niewątpliwie łaski potrzebne do spełnienia ich. Będą one nie tylko umacniały duchowo, ale nawet fizycznie pokrzepiać będą. 
 
O rozumienie tej miary trzeba się dla siebie (…) bardzo modlić, gdyż od zachowania tej subtelnej linii zależy niedociągnięcie lub przeciągnięcie struny, od której zależy zdrowie duszy i jej rozwój, i pełnia w łasce.
 
Matka Elżbieta Czacka - O CIERPIENIU - cz. XV - Dyrektorium, Laski, dn. 2 XII 1927